Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 września 2012

*** cz.2(Angel)


*** cz.2(Angel)

W tym momencie Lucyfer nie wyrobił. Czekałam właśnie na tę chwilę. Twarz Lucka zrobiła się cała czerwona ze złości, wyglądał tak jakby z jego nosa i uszu mała wylecieć para- niczym w kreskówkach. No i oczywiście właśnie w tym momencie wydarł się na nas:
-Kurwa, czy wy nic nie rozumiecie?! To bydle może rozwalić nam całą chatę, a wy macie z tego zaciesz! Idioci! Cholerni idioci! Ja z wami nie wytrzymam. Azazel! W tej chwili wyprowadź mi to zwierze, tam gdzie jego miejsce! A ty...- obrócił się w moją stronę z wycelowanym przed siebie palcem z ogromną złością, jednak szybko zrezygnował ze swojego działania.Odwrócił się i wymaszerował z pomieszczenia niczym kot z podkulonym ogonem.
Spojrzałam potem na Azazela. Posłał mi uśmiech małego rozrabiaki. Jak widać, jemu także podobało się takie zdenerwowanie Lucka. Gdy tylko odwzajemniłam uśmiech, odwrócił się do mnie plecami i wraz z Cerberem wyszli głównymi drzwiami.
W ten sposób pierwszy punkt dnia został zaliczony. To znaczy, że Lucka do końca dnia mam z głowy.
Po kilku chwilach gwałtownie wstałam, czemu towarzyszył głośny stukot obcasów. Ten dźwięk był cudny, zwłaszcza gdy echo wzmacniało się z każdym kolejnym krokiem. Ruszyłam na tył sali, ponieważ to właśnie tam znajdywały się schody, które prowadziły do komnaty mojej siostry. Była ona młodsza od Lucka, ale ledwo starsza od Azazela.
Gdy doszłam do drzwi jej pokoju, stwierdziłam że pukanie jest zbędne. Ze nic by tego nie usłyszała, bo z pokoju dochodziła do mnie nuta heavy metalu. Zatem nacisnęłam klamkę i z impetem weszła do pokoju
-Dzieeeń dobry, Naa- po czym mój entuzjazm zmalał, było jak zawsze- Naamah, mogłabyś choć raz być tak miła i być gotową na moje przyjście!
Właściwie to zawsze widziałam ją w takim stanie. Siedziała przed kompem katując jaką kretyńską gierkę, ubrana byle jakie spodnie i stanik. A ci chrzanieni ludzie chcą zwalić, że komputery, internet i tym podobne rzeczy, od których młodzież jest uzależniona, to moja wina! Wracając do stanu rzeczy w jakim znajduje się moja sis. Właściwie nic mnie już nie dziwiło. Totalny syf, czyli resztki pizzy, czipsów, sterta puszek i butelek, był u niej zawsze. Ale jak zawsze liczyłam, że może kiedyś to się zmieni. Niestety, przekonałam się, że to na pewno nie dzień na zmiany.
-Sis, o co ci chodzi? Przecież wszystko w normie,to chyba dobrze, c'nie?
-Taa, jednak debatowałabym. No nic, nie ważne. Zostawiam cię samą.
Nie miałam ochoty na ogarnianie Naamah, ani na pomaganie jej. Zatem wyszłam z jej komnaty i o zmniejszonym ilorazie szczęścia wróciłam na kochany tron.no zaczyna robić się nie fajnie. Zaczynałam porządnie się nudzić., co nie oznaczało nic dobrego. Kiedyś jak się tak nudziłam, to spowodowałam wybuch w Czarnobylu, a innym razem doprowadziłam do powodzi w Polsce w 97', był też taki przypadek, że stworzyła trzęsienie ziemi w Japonii. Chociaż w sumie przez ostatnie kilka lat, panowałam nad sobą.Zdecydowanie muszę znaleźć jakieś konkretne zajęcie, bo inaczej ludzie na ziemi będą znów mieli przesrane, no i do tego nie mam żadnego pomysłu na oryginalne klęski żywiołowe!Po chwili namysłu, ponownie ruszyłam się z miejsca i wyszłam z sali tronowej głównymi drzwiami. W ten sposób znalazłam się na placu przed naszym ogromnym pałacem.
Wokoło panowała lekko czerwona aura, przez którą prawie wszystko ociekało krwistym szkarłatem. Było tak z powodu trzech czerwonych słońc wiszących wysoko w górze. Wzięłam głęboki wdech, nabrałam w płuca dużo ostrego, piekielnego powietrza.
Przeszłam przez dziedziniec wolnym, pełnym dumy krokiem. Tak, uwielbiałam pokazywać, nawet sama przed sobą jak ważna jestem. Z placu przeszłam w jedną z alejek naszego pięknego ogrodu. Oj tak, nic nie mogło równać się urokowi tego miejsca.
Każda roślina tu była zwiędnięta, wszystko umierało. Każdy kwiat zanim jeszcze dojrzał usychał. Drzewa wyglądały jak ogromne potwory, jak przeolbrzymie ludzkie cienie. Najbardziej wyjątkowe były wierzby. Liście i gałązki ciągnęły się po samą ziemie, a wyglądały jak jakaś smolista masa. Jedyne zwierzęta, które lubiły to miejsce, to kruki, no i kochany Cerber, który gdzieś tu się na pewno czaił. Praca nad tym wszystkim zajęła dużo czasu i wymagała dużego doświadczenia, ale oczywiście dla mnie, to błachstka. No dobra, dobra... Lucek też udzielał się przy tworzeniu...
Z uśmiechem przemaszerowałam ogród, aby znaleźć się w jego najmroczniejszej części. Było bowiem miejsce, na tyłach pałacu, na końcu ogrodu, w którym zawsze panował mrok. W sumie na pierwszy rzut oka to zwykła, drewniana altana ogrodowa, tylko że o większym rozmiarze. Żadne z naszej czwórki rodzeństwa za nim nie przepadało i jeśli nie było takiej potrzeby-nie przychodziliśmy tu. Jednak mieliśmy jeszcze jednego brata lub raczej 'eks-brata'. Wyrzekł się swojej szlachetności tylko po t aby bezkarnie móc przenieść się do tego miejsca. Chodziło o to, że tutaj panuje Kostucha, a on już jako demon, chciał zostać jej pomocnikiem, uczniem.
Nie wiem co mnie podkusiło, do przyjścia w odwiedziny, ale jak przystało na moją skromną osobę, nie okazałam lęku.
~Angel

2 komentarze:

  1. Bardzo mi się spodobało to jak piszesz. Muszę się przyznać, że już doprowadziłaś mnie do łez ze śmiechu. I ten Lucek, zakochałam się w jego imieniu,
    http://www.fleur-du-nord.blogspot.com/ Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER BLOG... <3 właśnie zaczynam swojego, więc luknijcie, bo nie wiem czy jest dobry :) dzięki za każde wejście :*

    szmaragdowytalizman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń